Musimy się pochwalić. Swego czasu zaczęłam z Malwą tropienie użytkowe- ale nie ludzi tylko psy. Jej poziom był bardzo podstawowy- około 10 wyjść i szukanie Tuptusia. Wszystko zawsze na świeżym śladzie, dodatkowo zawsze widziała jak pies znika. Nie zdążyła się wznieść na wyższy poziom bo zrobiło się zimno- a ja jestem zmarzluch. Nie tropiła kilka miesięcy. Dziś telefon: zaginął pies, wczoraj o 14.00... Pomocy! Mówię, no mogę przyjechać, ale nie obiecuję NICZEGO bo suka początkująca. W dodatku chwilę przed nami szukali jej ludzie z innym psem- zostawili świeży ślad. Wokoło paśniki i zapachy zwierzyny. Idziemy. Malwa 3 razy wraca do mnie po jedzenie i przy okazji wącha szmatę. Idzie, wącha, kluczy, wraca, idzie. Nie wiem dokładnie ile czasu minęło, może 45 minut, może godzina? No po prostu nie wiem. Nagle zatrzymuje się na dłużej, wącha, robi kółko, idzie do przodu, wraca, robi kółko i skręca w lewo pod górę. Idziemy i słyszę poszczekiwanie. Robię jeszcze dwa kroki i jestem na górce i... widzę psa, którego szukamy! Siedzi w krzakach i poszczekuje. Teraz już TYLKO muszę przekonać Malwę, że w nagrodę jest mięso, duuużooo mięsa, ale NIE ta suka... Jakoś się udało ;) Nie zeżarła jej, choć całą powrotną drogę próbowała. Jestem w szoku, ale jestem szczęśliwa. Malwa nie jest zbyt socjalna, Malwa to nie Ryśka i nigdy z niej Ryśki nie zrobię. Ale też Ryśka nigdy nie będzie Malwą! Nie ma nic piękniejszego jak widok psa, który - jak się okazuje- umie do mnie mówić! Emmy Chrapla- dziękuję Ci za sobotnie nauki i za to, że zawsze wierzysz w psa! Za podstawy tropienia - dziękuję!
|
Archives
November 2018
Categories |